piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 1

Dwie godziny lotu i samolot wylądował, nie chciałam budzić Kamilka więc delikatnie go podniosłam i przytuliłam do siebie po czym wysiadłam. Odebrałam bagaże i psa ale nie miałam jak tego wszystkiego zabrać. Rozglądałam się po lotnisku szukając znajomej twarzy taty, ale nigdzie jej nie znalazłam za to zauwarzyłam karteczkę z moim nazwiskiem u obcego faceta. Pokiwałam do niego niepewnie a on ruszył w moją stronę.
-Witam panienkę, niestety wasz ojciec nie mógł przyjechać osobiście więc go zastępuję. Jestem Paul.
-Jaka tam panienko, po prostu Ewelina.
-Oczywiście panie..Ewelino.
Mężczyzna zabrał nasze walizki a ja szłam za nim nadal trzymając braciszka na rękach i Rex'a na smyczy. Zatrzymaliśmy się przed pięknym czarnym autem, Paul włożył walizki do bagażnika i otworzył parzede mną drzwi Rex od razu wskoczył do środka a za nim ja i Kamil, który zdążył się już obudzić. Dałam mu do picia soczek i ruszyliśmy w drogę do nowego domu. Kierowca, Paul zachamował i moim oczom ukazała się wielka znajoma willa. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę drzwi zabierając ze sobą tylko psa. Walizki potem, zapukałam do drzwi ale nikt nie otwierał. Super się zaczyna.
-Nikogo nie ma w domu. Pani ojciec wróci niedługo.
-Rozumiem. Proszę mówić po imieniu a nie "Pani" czuję się staro..
-Oczywiście.
Otworzył nam drzwi i weszliśmy do środka. Rex pobiegł gdzieś w głąb domu a ja z Kamilkiem ruszyłam schodami na górę do swojego pokoju. Od wakacji nic tu się nie zmieniło. Kamil jest tu pierwszy raz ale ja już tu byłam.  Całą ścianę na wprost drzwi zajmowało wielkie okno z wyjściem na balkon, po lewej stronie stało duże łóżko i dwie gitary akustyczna i elektryczna a obok drzwi do garderoby. Po prawej stronie było biurko i wejście do garderoby. Ściany było czerwono szare, a firanki czarne. Na łóżku była pościel nie pasująca do niczego bo z minionkami, oraz mnóstwo maskotek.
-Ewka cio tio?- Wskazał na gitary które stały w rogu.
-To jest gitara, jak szarpnie się za te linki to wydaje dźwięk. Chcesz sopaczyć?
-Tak!
Posadziłam go na lóżku i usiadłam obok z gitarą. Zaczęłam szarpać za struny a dzwięki otoczyły cały pokój. Zaczęłam grać coś wesołego  żeby rozweselić małego. Wstałam i zaczęłam do tego tańczyć. Zdjęłam z półki kapelusz i włożyłam mu na głowę.  I skakaliśmy po pokoju śpiewając.  Doskonale znaliśmy jej słowa, nauczyła mnie ich babcia a ja nauczyłam Kamila. Była ona po polsku więc nikt prócz nas jej tu nie będzie rozumiał. Stałam na środku pokoju z gitarą i śpiewałam, gdy drzwi się otworzyły a w nich stanął tata. Odłożyłam gitarę i rzuciłam się na niego przytulając.
-Tęskniłam.
-Ja też kochanie.- puścił mnie i potrzedł do mojego braciszka.- Ty pewnie jesteś Kamilek, prawda?-mały patrzył na niego z przerażeniem. -Jestem wujek Jessi.
-Ceść- powiedział i podał mu rączkę.
Kamil jest synem mojej mamy z drugiego małżeństwa, Nasza mama i mój ojczym zginęli w wypadku więc tata zgodził się nas zabrać do siebie.
-Chcesz zobaczyć swój nowy pokój?- mały pokiwał głową, więc tata wziął go na ręcę i wyszliśmy.  Weszliśmy do pokoju obok mojego, cieszę się że będę go miała tak blisko. Ściany były w odcieniach błękitu, na środku stało łóżko z niebieską pościelą w psiaki. Na przeciwko łóżka była szafa, pudła na zabawki i biurko.
-Podoba się?
-Tak!- krzyknął radośnie.
-A gdzie jest Rex?- spytał tata.
-REX!!!- Wydarałam się i po chwili w drzwiach stanął mój wielki piesio.- Muszę iść z nim na spacer zostaniesz z Kamilkiem?- zrobiłam słodkie oczka
-Oczywiście, lepiej się poznamy.
-Dziękuję!
Wypiegłam do swojego pokoju w którym już były walizki, wyjęłam pierwsze lepsze ciuchy i szybko się przebrałam. Było po 18 więc niedługo będzie ciemno. Przypięłam Rex'a na smycz, tata z Kamilkiem bawili się klockami uśmięchnęłam się na ten widok i wyszłam wkładając słuchawki w uszy. Nowa żona taty wróci wieczorem po 20 więc mam trochę czasu na spacer. Szłam dobre 10 minut przed siebie aż doszłam do parku, odpięłam  smycz Rex'owi i rzucałam mu patyk, oczywiście go przynosił. Bawiłam się z nim jakiś czas aż nagle zniknął mi z oczu. Nigdzie go nie było.
-REX!- Krzyczałam ale nie przychodził.- Rex chodź tu!
Zawsze reagował nie wiem co w niego wstąpiło. Nagle do moich uszu doszło głośne szczekanie więc pobiegłam w jego stronę. Słbo widziałam bo zrobiło się już ciemno. Rex szczekał na jakiegoś mężczyznę a obok niego ktoś leżał. Gdy mnie zobaczył uciekł. Szybko podbiegłam do chłopaka leżącego na ziemi.  Był nieprzytomny ale oddychał, szybko wybrałam numer na pogotowie i podałam adres. Na karetkę nie czekaliśmy długo już po chwili przyjechała. Spytałam jeszcze do jakiego szpitala go zabierają i czy mogę jechać z nimi, Niechętnie się zgodzili, nawet na psa. Szybko dotarliśmy na miejsce a ratownicy dali mi jego komórkę i kazali kogoś zawiadomić..no bo cuż..powiedziałam że jestem siostrą. Zabrali go na salę i kazali czekać. Wybrałam z jego telefonu numer pod nazwą "Tatuś xD" i zadzwoniłam. Po paru sygnałach w słuchawce usłyszałam melodyjny lekko zachrypnięty głos.
-Zayn nareszcie. Gdzie jesteś? Martwimy się o ciebie..
-Witam...znalazłam pana syna na ulicy, był nie przytomny i został zabrany do szpitala..
- Chwila kto mówi?
-Jestem Ewelina czy mógłby Pan przyjechać tu do szpitala?
-Oczywiście już jadę który to szpital?
Podałam mu adres szpitala i usiadłam na krześle przed salą do której zabrali chłopaka, a obok mnie Rex grzecznie leżał. W Polsce by coś takiego nie przeszło od razu by mnie wyrzucili. Sama nie wiem czemu się tak nim przejęłam, nawet go nie znam. Po około 15 minutach zadzwonił telefon chłopaka "Tatuś xD" odebrałam i powiedziałam jak wyglądam żeby mnie znalazł. Chwilę później przede mną pojawiło się czterech młodych chłopaków pytając o Zayna.
-Kim wy jesteście?- spytałam zdezoriętowana.
-Jesteśmy przyjaciółmi Zayna, to ze mną rozmawiałaś.- Odezwał się jeden o mocno brązowych oczach- Jestem Liam, co z nim?
-Nie wiem lekarze nic jeszcze nie mówili, myślałam że rozmawiałam z jego ojcem..
-Tak ma mnie zapisanego jako tatę..-podrapał się po głowie- Co się stało? Dlaczego tu jest?
-Ktoś go pobił, Rex go znalazł.-spojrzałam na psa i wszyscy za mną.- policja już szuka sprawców.
-Ty jesteś siostrą tak? Możemy porozmawiać?- z sali wyszedł lekarz. Spojrzałam spanikowana na przybytych chłopaków.
-Mówi Pan przy nich.
-Dobrze, słuchajcie chłopak doznał dużo obrażeń wewnętrznych i musieliśmy go operować, ale teraz jest stabilny i się obudził.
-Możemy go zobaczyć?- spytał blondyn.
-Tak, ale tylko na chwilę. Musi odpoczywać. Lekarz poszedł dalej a chłopcy spojrzeli na mnie i wepchnęli do sali razem z Rex'em.
-Zayn, nie chwaliłeś się że masz siostrę.- Przygryzłam wargę ze wstydu.
-Musiałam coś wymyślić..
-Nie tłumacz się już, ważne że go uratowałaś.
-Masz.-podeszłam do chłopaka i oddałam telefon- Muszę iść.
Nim zdążyli cokolwiek powiedzieć już mnie nie było. Wyszłam ze szpitala i ruszyłam w stronę domu, czeka mnie długi spacer. Dojście do domu zajęło mi 30 minut. Tata na szczęście o nic nie pytał. Poszłam do pokoju Kamilka i mocno go przytuliłam. Był dla mnie wszystkim, oddałabym za niego życie.
-Idziemy coś zjeść?- spytałam a on energicznie pokiwał głową.
Zeszliśmy na dół. Stół już był zastawiony, posadziłam Kamilka na krześle i usiadłam obok niego. Przy nogach usiadł Rex. Chwilę później do stołu usiadła jakaś blondynka, pewnie ona jest wybranką mojego taty.
-Dzień do..
-AAAAAAAA! Co to jest? Pies w domu!? Co on tu robi!?- zaczęła wrzeszczeć
-Kochanie co się stało/- do akcji wkroczył tata.
-Co to paskudztwo tu robi?- wskazała na psa.
-Przecież ci mówiłem że Ewelina ma psa..
-Ale myślałam że to jakiś malutki piesek torebkowy a nie taka wielka bestia.
-Spokojnie..
-Nie będę spokojna póki to jest w domu.
-Ewciu proszę..-spojrzał na mnie błagalnie
-Jasne..-wstałam od stołu i zaprowadziłam Rex'a do swojego pokoju, no bo przecież nie wyrzucę go na dwór.
-Dziękuję- uśmiechnęła się kobieta..już jej nie lubię.
-Ewciu to moja narzeczona Annie, Annie to Ewelina i Kamil. To co? Jemy?
Usiedliśmy spowrotem do stołu i zabraliśmy się za jedzenie. Kamilkowi dałam jogurcik a sama zjadłam kanapkę z dźemem malinowym. W czasie kolacji nikt się nie odzywał. Po jedzeniu zabrałam Kamila i poszłam na górę do swojego pokoju. Nalałam mu wody do wanny i zrobiłam dużo piany. Chłopiec się kąpał a ja poszłam do jego pokoju po piżamkę. Czyli niebieskie spodenki w misie i białą koszulkę. Gdy się wykąpał i ubrał chciałam położyć go do łóżka ale zaczął płakać..co wieczór to robił.
-Ce do mamy..-płakał
-Kochanie wiem że tęsknisz. Mama tu jest i tata też. Są obok ciebie..tutaj- wskazałam na serduszko- jeśli będziesz dzielny i grzecznie pójdziesz spać to jutro pójdziemy na lody. Co ty na to?
-Dobze- nadal był smutny.
Położyłam się obok niego i opowiedziałam bajkę o trzech świnkach. Pod koniec zasnął.Opatuliłam go kołdrą i po prostu na niego patrzyłąm a w moich oczach pojawiły się łzy..tak bardzo tęsknię za mamą i Adamem. Szybko wytarłam łzy i wszyszłam z jego pokoju zostawiając uchylone drzwi. Weszłam do swojego i postanowiłam się rozpakować wszystkie ciuchy powiesiłam na wieszakach, ścianę nad łóżkiem obkleiłam rysunkami, plakatami i zdjęciami.A wszystkie inne rzeczy poukładałam na półkach.  Potem zabrałam piżamę i poszłam pod prysznic. Położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.

Prolog

Zapłakana dziewczyna ostatni raz sojrzała na swój teraz już pusty pokój, zamknęła walizki i zniosła je na dół razem były aż trzy. Postawiła je obok dwóch mniejszych walizek swojego brata, spakowała do torby dwa jabłka i butelkę z soczkiem owocowym. Po czym wyszła z domu do sąsiadki, pani Elizy Nowak. Zapukała lekko do drzwi a po chwili otworzyłą jej starsza kobieta. Przywitała się z nią i zabrała Kamilka ze sobą. Po około 10 minutach pod ich dom podjechała taksówka, spakowali wszystkie walizki i wsiedli do auta razem z Rex'em, który zajął połowe miejsce. Taksówkarz zatrzymał się pod lotniskiem i pomógł wypakować walizki które chwilę później zabrał miły pan z luku bagarzowego. Załorzyła psu kaganiec i go też oddała pracownikom. Wzięła chłopca na ręcę i poszła z nim na odprawę. Po paru minutach siedzieli już wygodnie w samolocie. Kamil przespał całą drogę a ona rozmyślała nad swoim nowym życiem..